Co powiecie na odrobinę rodzicielskiego humoru? 😀
Oto przed Wami lista obrzydliwych acz jednocześnie śmiesznych rzeczy które robią mamy.
Gotowi?
- Gile w nosie. No leci temu dziecku z nosa, sytuacja mega awaryjna, i co począć?
Ano przecież mamy rękę, własne palce które w sumie to zanim rozejrzymy się za chusteczką już wytarły tą wyciekającą cześć, potem można wytrzeć o swoje spodnie, ewentualnie o spodnie dziecka. Toż to tylko gilek naszego malucha, nie? - Jak już jesteśmy przy nosie to przecież tylko mamy wydłubią babę. W gościach, w kościele, przy obiedzie – no bo przecież jak już ją widać, to nie mogę udawać że jej jednak tam nie ma!
- Wąchanie. Absolutnie wąchamy wszystko. Kojarzycie?
„O, mokra plamka, ulałeś czy zwymiotowałeś? ( wąch!)
coś tu brzydko pachnie, czy to Twoja kupa? ( wąch! w pupę!)
a w co ty wsadziłeś palce ( wąch! i oby to nie była ta kupa! ) „ - W temacie kupy pozostając. Oglądamy, rozmazujemy, rozróżniamy poszczególne składowe, potrafimy w mig odpowiedzieć co jadło dziecko poprzedniego dnia i czego więcej jeść nie powinno też. W nocy o północy jesteśmy w stanie wymienić „fefnaście” różnych kolorów na określenie koloru kupy: czarna, zielona, żółta, pomarańczowa, brązowa musztardowa, jajeczna, bladożółta, jasnobrązowa, szarozielonkawa. Tak. Bez wątpienia, kupa jest najważniejsza.
- Wymiociny. Grubszy temat, coś jak z kupa. Bo i cóż że chodzimy w obrzyganej bluzce przez pół dnia – no przecież wiem, widzę i czuje co mam na sobie, tylko po co zmieniać, jak po chwili będzie tak samo?
- A co się dzieje w trakcie? cóż, nie ma nic ważniejszego by ulżyć dziecku, zatem jeśli ma ochotę zwymiotować akurat na mnie biorę to na klatę – zazwyczaj, czasem na plecy.
Ewentualnie łapie w ręce. - Na placu zabaw. No afera, bo się przewróciło i ręka boli. I co z tego, że na ręce tej 100tysięcy bakterii, brudu i czasem krwi. Trzeba pocałować – wyjścia nie ma, bo dziecko samo wpycha Ci tą rękę do buzi. „Ojojane” miejsca mniej bolą. Te pocałowane też.
- A ślinienie własnych dłoni/palców po to by wytrzeć z plamy twarz dziecka znacie? Znaaacie!
- Wyjadanie resztek!
Bo choć trafiło to już na chwile do buzi malucha i wymemłał to trochę to jemu nie posmakowało. Zatem wyjmie z buzi i odda nam. I daj Bóg jeśli odda nam do ręki, bo czasem przecież fajnie jest wrzucić to prosto na talerz mamie do smaku. - Uwielbiamy się śmiać. Najfajniej jednak się śmiejemy wtedy, gdy dziecko nas obsika. Tak, mamy chłopców w szczególności powinny coś o tym wiedzieć. No „polew” jest wtedy na maxa 😀
Tak przy piątku, z przymrużeniem oka.
Zapraszam jeśli chcielibyście jeszcze coś dodać 🙂